Gorączka zakupów to nie jedyne, co może cię dopaść w centrum handlowym. Wirus przeziębienia, grypy, bakterie E.coli czy gronkowca to tylko niektóre z czających się tam zarazków. Zarazki – gdzie jest ich najwięcej?
Spis treści:
Do domu przynoś zakupy, nie zarazki
Mimo że zarazków nie ma na naszej liście zakupów, to z pewnością będziemy na nie narażeni podczas wizyty w galerii handlowej. Dlaczego? Bakterie i wirusy najlepiej rozwijają się w zatłoczonych miejscach, takich jak centra handlowe.
– W dużych obiektach handlowych łatwiej o rozprzestrzenianie się mikroorganizmów ze względu na wysokie natężenie ruchu oraz ich specyfikę. Są one wymagające pod kątem czystości i higieny, czemu nie jest łatwo sprostać zarządzającym. Efekt? Centra handlowe to jedne z tych miejsc, gdzie gromadzi się najwięcej chorobotwórczych zarazków odpowiedzialnych m.in. za przeziębienie, grypę lub zakażenia przewodu pokarmowego – mówi Marcin Karpiński, ekspert ds. czystości Clinex.
Klienci o różnych nawykach higienicznych codziennie dotykają towarów, wpadają na obiad lub kawę oraz korzystają z publicznej toalety. Jest to więc idealna wylęgarnia dla zarazków, które bytują na różnego rodzaju powierzchniach i migrują z osoby na osobę. Czasem wystarczy nieprzestrzeganie zasad higieny i spadek odporności, by doszło do zarażenia. Na które miejsca warto uważać?
W toaletach zawsze myj ręce
Mikroorganizmy lubią wilgotne i ciepła miejsca, a także dużą ilość zanieczyszczeń organicznych, np. pozostałości mydła. Nie jest więc zaskoczeniem, że toalety publiczne to dla nich raj. Około 80 proc. zarazków rozprzestrzenia się poprzez dłonie, dlatego dokładne ich mycie to podstawa.
W ludzkich odchodach mogą rozwijać się patogeny, m.in. bakterie Escherichia coli, Shigella, Streptococcus, wirusy zapalenia wątroby typu A (tzw. choroba brudnych rąk), WZW typu E czy norowirusy, więc źródłem zakażenia mogą być nieumyte ręce. Wydawałoby się, że dbanie o ich czystość to norma, a jak jest w rzeczywistości? Badania pokazują, że tylko 1 na 5 osób myje ręce po skorzystaniu z toalety, a wśród tych myjących jedynie 30 proc. używa mydła.
Co zaskakujące, najbrudniejszym obszarem w toalecie nie są sedesy, ale… umywalki. Bakterie, w tym E. Coli znajdziemy na kranach i uchwytach, ponieważ klienci dotykają tych powierzchni zaraz po skorzystaniu z toalety. Podobnie dozowniki mydła, z których według badań 1 na 4 zawiera niebezpieczny poziom bakterii.
– Łagodne detergenty to za mało, by pozbyć się drobnoustrojów, sprawdzą się natomiast kwasy. Regularne mycie sanitariatów kwaśnymi preparatami dezynfekująco-czyszczącymi powinno być standardem. Produkty o niskim pH bez problemu rozprawią się z bakteriami i grzybami, ale nie każda firma sprzątająca wyposażona jest w odpowiednie, profesjonalne produkty. Dlatego nigdy nie zapominajmy o częstym i dokładnym myciu rąk mydłem w płynie. Dłonie myjemy ok. 20 sekund, spłukujemy oraz wysuszamy – najlepiej ręcznikiem papierowym – radzi ekspert.
W toalecie publicznej może brakować środków higienicznych, więc nośmy ze sobą zapasowe małe mydło antybakteryjne w płynie. Z kolei, gdy chwytamy za klamkę, łapmy ją przez chusteczkę higieniczną, by uniknąć kolejnego zanieczyszczenia bakteriami.
Uważaj, gdy jesz
Kolejnym miejscem w galerii, gdzie powinniśmy zachować czujność jest część restauracyjna, tzw. food court. Wszędzie tam, gdzie jest żywność, rośnie ryzyko tzw. zakażenia krzyżowego i spożycia… drobnoustrojów.
Podczas posiłku starajmy się nie kłaść jedzenia bezpośrednio na stoliku lub tacce. Nawet jeśli stół wygląda na czysty lub widzimy kogoś z obsługi wycierającego go szmatką, na jego powierzchni mogą gromadzić się zarazki prowadzące m.in. do zatruć pokarmowych objawiających się bólem brzucha, wymiotami czy ostrymi biegunkami.
– Wycieranie wszystkich blatów stolików tą samą szmatką nie ma sensu, ponieważ przenosimy szkodliwe bakterie np. E. coli z miejsca na miejsce. Aby uniknąć ryzyka zatruć pokarmowych, warto mieć przy sobie chusteczki jednorazowe z dodatkiem alkoholu w składzie i w razie potrzeby przetrzeć stolik przed jedzeniem. Wówczas mamy pewność, że zabijamy zarazki, a nie tylko usuwamy brud – wyjaśnia Marcin Karpiński.
Ulubione miejsca zarazków
Narażonym na zanieczyszczenia obszarem są poręcze schodów ruchomych. Zapomniane przez personel sprzątający mogą zbierać resztki żywności, bakterie E.Coli, mocz, kał, krew czy śluz. Tam, gdzie jest śluz mogą również bytować wirusy grypy i przeziębienia. Klienci podczas sezonowych infekcji kaszlą i kichają, a potem łapią za poręcze, dlatego starajmy się ich nie dotykać.
Zaskakująco pełne zarazków są bankomaty, z których wypłacamy pieniądze podczas zakupów. Badania mikrobiologów wykazały, że klawiatury bankomatów są brudniejsze niż publiczne toalety. Znajdują się na nich m.in. szczepy Pseudomonasi Bacillus, które mogą prowadzić do infekcji czy zatruć pokarmowych. – Zamiast palcami, którymi potem dotykamy oczu czy ust, starajmy się wciskać przyciski kłykciami dłoni – radzi ekspert.
Punkty ze sprzętem RTV również są ryzykowne. Wielbiciele nowinek i gadżetów elektronicznych mogą godzinami sprawdzać parametry wymarzonych laptopów lub telewizorów. Równocześnie zbierają zarazki od tysiąca osób, które testowały ten sprzęt przed nimi. Mimo że w większości sklepów obsługa co jakiś czas czyści sprzęt, to z pewnością nie po każdym jego użyciu.
Jedno z badań opublikowanych w czasopiśmie Journal of Applied Microbiologywykazało, że wirusy wyjątkowo łatwo migrują między powierzchniami szklanymi takimi jak wyświetlacze smartfonów czy tabletów a palcami. Mogą one zawierać m.in. Staphylococcus aureus, najczęstszą bakterię powodującą zakażenia gronkowcami. Dlatego przed przetestowaniem sprzętu wytrzyjmy go chusteczką dezynfekującą, a później również dłonie.
Uważajmy na sklepowe przebieralnie. Podczas wielokrotnych przymiarek ubrań, na tkaninach może gromadzić się martwy naskórek oraz pot, co stanowi pożywkę dla bakterii. Dotyczy to również szczepów opornych na antybiotyki MRSA (np. odporny na metycylinę Staphylococcus aureus).
Podobnie koszyki oraz torby wielokrotnego użytku, do których pakujemy zakupy. Jedno z badań wykazało, że 72 proc. sklepowych koszyków na zakupy zawiera bakterie kałowe. Z kolei materiałowe torby, które praktycznie nigdy nie są przez nas prane, zwiększają ryzyko transmisji bakterii E.Coli i Salmonella. Dzieje się tak, gdy najpierw nosimy w nich żywność np. surowe mięso, a potem ubrania.
Eksperci radzą, że rozwiązaniem nie jest rezygnacja z zakupów w wielkomiejskich pasażach handlowych, ale większa świadomość i dobre nawyki higieniczne, które zmniejszają ryzyko infekcji.
– Nie mamy wpływu na czystość przestrzeni zakupowych, ale na swoje własne nawyki już tak. Jeśli chcemy uniknąć zagrożeń, zadbać o zdrowie swoje i innych, wystarczy kilka prostych działań podczas zakupów. Kluczowe jest unikanie dotykania ust i oczu, dbanie o higienę rąk po wyjściu z toalety, przed i po jedzeniu, a także noszenie miniaturowego środka do dezynfekcji. Ostrożność również popłaci – mówi ekspert.
Zobacz też:
> Co to jest dentofobia?
> Skarpety ciekawostki