Polski satyryk bierze w obronę skrzywdzonych. Marcus Schmitt i Copytrack – jego firma z Berlina, pod pozorem ochrony prawa autorskiego, żąda od webmasterów z całego świata płacenia haraczu za zdjęcia, z których często korzystają zgodnie z prawem
Marcus Schmitt i jego sposób na biznes
Sposób działania jest prosty. W kilka lat po publikacji zdjęcia na stronie www, do jej właściciela trafia e-mailem groźnie brzmiące wezwanie do zapłaty (średnio od 600 do 1800 euro za obrazek). Copytrack na mocy (podobno) wielu umów z firmami i osobami trzecimi (których nie chce ujawnić), ściga tych, którzy opublikowali na swojej stronie www jakieś zdjęcie.
Copytrack GmbH jako pośrednik twierdzi, że jego „klient” rzekomo ma do zdjęcia prawo. Co ciekawe, często chodzi o zdjęcia stockowe z bezpłatnych banków zdjęć (za które w świetle prawa nie trzeba płacić) lub z firm sprzedających prawa do publikacji zdjęć za skromne kwoty, a za to wykorzystanie już zapłacono. To nie przeszkadza Marcusowi Schmittowi żądać od dużej liczby ludzi na całym świecie niemałych kwot za jedno zdjęcie.
Marcus Schmitt powiela zasłyszaną gdzieś informację, że spośród 3 miliardów zdjęć jakie trafia codziennie do Internetu, aż 85% jest kradzionych. To daje ponad 2,5 miliarda (rzekomo kradzionych) zdjęć rocznie. Cwany przedsiębiorca z Berlina wymyślił sobie, że jeśli tylko znikomy promil tej liczby odnajdzie i wyegzekwuje za to pieniądze, stanie się nieprawdopodobnie bogaty. Będzie ściągać od webmasterów jakieś pół miliarda euro rocznie!
Gdyby walka z kradzieżą obrazków w Internecie była taka prosta i do prawnego ujarzmienia, wzięłyby się za nią międzynarodowe instytucje zatrudniające wybitnych prawników. Tymczasem chce to wszystko ogarnąć niejaki Marcus Schmitt. Jednak nie radzi sobie z tym dobrze. Jego firma Copytrack GmbH z siedzibą w Berlinie, przy Dresdener Strasse 31, w ostatnich kilku latach ma straty, obecnie wynoszące ponad 420 tysięcy euro. To dane za rok 2022, gdyż dane za rok 2023 nie zostały jeszcze upublicznione. Zresztą każdy może sobie te szczegóły sprawdzić, bo to dane ogólnodostępne. I znaleźć w Internecie mnóstwo niepochlebnych informacji na temat firmy Copytrack.
Bezwzględny kapitalista z Berlina. Oszust?
Choć firma z Berlina której właścicielem jest Marcus Schmitt regularnie przynosi straty, on wciąż działa. Być może ma też lepsze biznesy, które te straty rekompensują. W każdym razie szef Copytrack GmbH na Instagramie chwali się egzotycznymi wyjazdami z różnych miejsc świata. Ciekawe skąd bierze na to pieniądze?
Ci, którzy niemieckiej firmie uwierzyli i chcieli aby ścigała strony www kradnące ich zdjęcia, dziś są wkurzeni. Copytrack o ich prawa nie zadbał, więc w Internecie gremialnie piszą negatywne komentarze na temat działalności firmy. Jeszcze więcej negatywnych komentarzy wpisują ci, którzy rzekomo korzystali ze zdjęć bezprawnie i dostają wezwania do zapłaty. Włos się na głowie jeży, gdy czytamy setki historii, które zniszczyły spokojne dotychczas życie, często uczciwych ludzi. Pisane w różnych językach, dotyczące konkretnych, znanych z imienia i nazwiska osób. Pisane także w języku polskim, bo cwaniak (wielu pisze wprost: oszust) coraz chętniej wysyła zastraszające e-maile do polskich webmasterów i blogerów.
Niemiec Marcus Schmitt odważnie reprezentuje firmy, których nazw na próżno szukać w Internecie, choć podobno ma z nimi podpisane umowy. Na swojej stronie www chwali się, że wygrał już sprawy „w 115 krajach”. Oprócz podawania wielkich liczb świadczących o jego oszałamiających sukcesach, niestety żadnym konkretnym sukcesem się nie chwali. Czyżby prawda była taka, że tych sukcesów nie ma? Przecież jego firma przynosi ogromne straty. I przy okazji nieprawdopodobny hejt.
Marcus Schmitt – najważniejsze są pieniądze
Marcus Schmitt w ilościach hurtowych rozsyła e-maile na cały świat i tak „walczy” o prawa autorskie. Jednak od prawie dwóch lat nie przeszkadzają mu zdjęcia – fotomontaże, na których jest jego twarz w kontekście nazistowskim, obok swastyki. Sprawy nazizmu są szczególnie delikatne w Niemczech, ale szef firmy Copytrack GmbH mieszkający w Berlinie nie czuje się obrażony i nie ma czasu, aby walczyć o swoją reputację. W tym biznesie ważniejsze jest co innego. On walczy o jak największe pieniądze, honor nie jest istotny.
Wyżej opisane informacje każdy może znaleźć w Internecie. Sprawę jako pierwszy w Polsce opisał portal Sadurski.com – TU LINK. Szczepan Sadurski, polski satyryk i komentator obecny w przestrzeni publicznej od wielu lat, zadbał o zrobienie reklamy cwaniakowi z Berlina. I rzuca wyzwanie właścicielowi niemieckiej firmy Copytrack: Marcus Schmitt – udowodnij to wszystko w polskim sądzie, bo chyba nie jesteś tchórzem?
Czy cwaniak w Internecie nazywany przez wielu oszustem, będzie w polskim sądzie miał jakieś argumenty prawne?
Marcus Schmitt Copytrack GmbH: (c) Satyryczny.com
Zobacz też:
> AI na temat Copytrack GmbH
> National Legal – podobna sprawa z USA