Imprezy firmowe
Gwiazda występuje na imprezie firmowej, po czym znika. A sponsor miał nadzieję, że wypije z nią wódkę i zrobi sobie zdjęcie. Informacje na ten temat z pierwszej ręki, od Skiby
Chciałbym poznać pana z telewizji
Organizatorzy imprez firmowych są przekonani, że płacąc spore pieniądze za wynajęcie gwiazdy, wynajmują wybraną osobę niejako w całości. Zwykle planują, że gwiazda po występie siądzie z nimi przy stole, napije się, zje wspólnie kolacje, pozwoli sobie zrobić zdjęcie, a kto wie – pewnie zabawi też wesołymi anegdotami.
Często przy okazji zamawiania gwiazd na imprezy firmowe główną motywacją zleceniodawcy jest poznać bliżej „tego pana z telewizji”. Płacąc sporą kasę za pojawienie się celebryty na evencie firmowym, pan prezes wraz z zarządem jest przekonany, że będzie miał zdjęcie z popularnym prezenterem telewizyjnym czy aktorem. Jakie jest potem jego zdziwienie, gdy wynajęty za kilkanaście tysięcy lub więcej, gwiazdor zwiewa z imprezy kilka sekund po odwaleniu swojego kontraktowego show. Następuje konsternacja, zdziwienie, a czasem nawet irytacja i oburzenie.
Jak to jest możliwe? Zapłaciliśmy tak spore pieniądze, wynajęliśmy artystę, a ten nie chce się z nami napić? Nie chce jeść z nami kolacji i siedzieć obok żony Prezesa. Słowem: zwiewa i w nosie ma integrację. Nie chce tańczyć i opowiadać żartów przy stole, ani plotkować o innych znanych i lubianych.
Imprezy firmowe. Gwiazda nie chce się integrować
Aby uniknąć nieporozumień, menadżerowie zwykle wpisują w kontrakty zdanie, że artysta jest dostępny dla firmy jedynie w czasie swojego występu. Jego obowiązki nie obejmują tańczenia z sekretarką Prezesa czy wspólnego spożywania kotleta z Zarządem firmy.
Nic to! Organizatorzy tych imprez, nawet gdy są uprzejmie powiadamiani, że nie ma szans na integrację i wspólne poklepywanie się po plecach, liczą naiwnie, że artysta ulegnie pokusie wspólnej kolacji i się ze wszystkimi miło „zaprzyjaźni”. Gdy okazuje się, że nic z tego, jest rozpacz, zdziwienie i pretensje.
Aby uniknąć nieporozumień podaję ranking topowych konferansjerów, artystów komediowych, którzy uciekają z imprez w dwie sekundy po występie i na otarcie łez podam kilka nazwisk tych, z którymi jest szansa wspólnie się uchlać.
Kto ucieka, a kto nie? Mamy nazwiska
Młody Stuhr i Marcin Prokop są mistrzami ucieczek. Zwiewają do domu w kilka sekund po występie i mają w tym wielką wprawę. Bałtroczyk uwielbia whisky, ale nie ma szans żeby chlać z nim na imprezie firmowej. Andrzej Grabowski pije czystą wódkę, ale zwykle sam ze sobą. Zwiewa z imprez, żeby samemu wypić w pokoju hotelowym i wówczas czuje się najlepiej. Dawno temu była szansa na picie z Cezarym Pazurą, ale to już minęło. Pozwoli co najwyżej na wspólne zdjęcie i zmyka do domu.
Dla otarcia łez, przykłady kilku artystów, z którymi jest szansa na wspólne moczenie mordy podczas imprez firmowych. Michał Wójcik z Ani Mru Mru. Bardzo lubi się bawić. Jak odpali wrotki, to tylko dym się unosi i jest bardzo wesoło.
Jest szansa także na wspólne chlanie z Mariuszem Kałamagą, ale musi mieć dobry humor, a nie zawsze ma. Bardzo imprezowy jest też Grzegorz Halama i warto zapraszać go na firmówki, bo potrafi tańczyć do rana. Idealnym artystą do wesołej integracji jest też Michał Milowicz. Ten nie tylko, że zaśpiewa hity Elvisa i zje z kierownictwem firmy pięć golonek, to jeszcze zatańczy tak, że buty mu spadają.
Ja przeszedłem ostatnio poważną ewolucję. Przez lata byłem dostępny na imprezach firmowych jak towar w Biedronce, ale ostatnio dbam o zdrowie i piję już tylko herbatkę. Dlatego zwiewam po występie, jak wspomnieni wyżej: Stuhr i Prokop.
Imprezy firmowe: (c) Krzysztof Skiba
P.S. W tym tekście nie piszę o paniach artystkach, bo o damach w kontekście alkoholu nie wypada.
Zobacz też:
> Eventy w centrach handlowych
>